niedziela, 1 lutego 2015

ROZDZIAŁ 1 Pierwszy dzień


Witajcie  oto pierwszy rozdział, wiem, że nie jest zbyt interesujący, no ale w końcu od czegoś trzeba zacząć :) Bardzo proszę o zostawienie komentarza, bo jestem bardzo ciekawa czy ktoś to w ogóle czyta. Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że Wam się spodoba. 



Perspektywa Alison


  Jestem w jakimś ciemnym zaułku, ledwo oświetloną przez jedną uliczną latarnię. Mam jakieś dziwne wrażenie, że kiedyś już tu byłam. Nagle za rogiem słyszę dziwne odgłosy. Nie myśląc o konsekwencjach, ruszyłam w tamtą stronę. Kiedy wyszłam za rogu ujrzałam auto, dziwnie mi znane dopiero po chwili je rozpoznałam. Był to samochód moich rodziców. Ujrzałam przez szyby ich uśmiechnięte twarze i na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech, już tak dawno ich nie widziałam... Obserwowałam ich kiedy ni stąd ni zowąd z zaułka wyjechał rozpędzony tir, zaczęłam krzyczeć aby uważali, ale oni nawet mnie nie zobaczyli. To wszystko działo się tak szybko... Wielki hałas, wybuch i ... mój krzyk rozdzierający ciszę... 

- Alison- usłyszałam jakiś dobrze mi znany głos ale nie umiałam go rozpoznać...
- Alison! - powtórzył ten sam głos już nieco zdenerwowany, z nutą lęku... tylko czego on się boi? 
- Alison! Cholera jasna! Obudź się!- w tym momencie uświadomiłam sobie do kogo należy ten głos...
- Sebastian odwal się...- powiedziałam niewyraźnie przez sen  
- Wstawaj, dzisiaj pierwszy dzień szkoły- powiedział, a ja miła wrażenie, że się szeroko uśmiecha 
-Nigdzie nie idę- powiedziałam stanowczo zakopując się w kołdrze. Nic mi już nie odpowiedział tylko wyszedł z pokoju, miałam nadzieje, że zostawi mnie już w spokoju.
Po chwili jednak poczułam lodowatą wodę na mojej skórze.
- Porąbało cię?!- krzyknęłam wyskakując z łózka jak oparzona.
-Nie chciałaś wstać, musiałem coś zrobić, żebyś się nie spóźniła do szkoły.- powiedział stanowczo, po czym jeszcze dodał- Za 15 minut widzę cię gotową przed domem, jak nie to sam cię z stąd wyniosę nie patrząc na to czy będziesz gotowa czy nie.- powiedział i wyszedł.
 Zaraz po jego wyjściu wstałam szybko wzięłam pierwsze lepsze ciuchy z szafy i poszłam do łazienki. 
Kiedy byłam już gotowa wzięłam swój plecak i wyszłam z domu, po drodze zabierając z kuchni batonika zbożowego i butelkę wody mineralnej. Przed domem czekał już na mnie Sebastian. Bez słowa wsiadłam do samochodu i gapiłam się w okno. Kontem oka widziałam, że mój brat również zajął swoje miejsce. Całą drogę spędziliśmy w ciszy. Kiedy już miałam wysiadać, przypomniałam sobie o czymś.
- Powodzenia na rozmowie o pracę- powiedziałam wychodząc z auta
.Powstrzymał mnie głos mojego brata
-Al...Dzięki i miłego dnia, trzymam za ciebie kciuki- powiedział ściskając mnie na pożegnanie- powodzenia, będę po ciebie o 14:30. - dodał kiedy zamykałam drzwi.
W odpowiedzi rzuciłam mu tylko krótkie OK.
Idąc w stronę szkoły rozglądałam się dookoła. Widziałam,  że co niektórzy patrzą się na mnie z zaciekawieniem, a inni jakbym była jakimś dziwadłem. Fakt wyglądam jak zombi bo prawie nie śpię,a  jak już to robię to mam chore koszmary. Nie zwracam uwagi na to  jak wyglądam. 
Z opuszczoną głową wchodzę do szkoły  i kieruję się do sekretariatu. Nie mogąc znaleźć swojego celu, stanęłam koło grupki dziewczyn i spytałam o drogę. Oczywiście popatrzyły się na mnie wzrokiem mówiącym "skąd ty się urwałaś?", ale wskazały kierunek, burknęłam ciche "dzięki" i poszłam we wskazanym kierunku. 
Dotarłam pod duże brązowe drzwi. Wzięłam głęboki oddech po czym zapukałam i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka. Pomieszczenie było przytulne, ściany były koloru pomarańczowego. Na wprost drzwi stało duże biurko z solidnego drewna o odcieniu jasnego orzecha, a wzdłuż ścian stały regały oraz szuflady z dokumentami. Za biurkiem siedziała kobieta z bardzo miłym uśmiechem, automatycznie odwzajemniłam jej gest po czym skierowałam się w jej stronę. Kobieta była ubrana w elegancki komplet koloru czarnego składający się ze spódnicy przed kostki oraz żakietu który był założony na białą koszulę z kołnierzykiem. Miała naturalny makijaż, podkreślający jej oczy koloru ciepłego brązu, włosy natomiast miała ułożone w kok podpięty dwoma pałeczkami.
- Dzień dobry, nazywam się Alison Black- powiedziałam nadal z miłym uśmiechem na twarz, nie wiem dlaczego ale od zawsze, nie ważne jak źle się czułam, starałam się być miła dla osób dorosłych. Zwracałam się do nich z szacunkiem i uśmiechem, nie było dla mnie ważne to czy dana osoba jest woźnym, sprzątaczką czy nauczycielem, do każdej z tych osób zwracałam się uprzejmie i grzecznie.
-Dzień dobry. Tak wiem jesteś nową uczennicą...- powiedziała i zaczęła czegoś szukać w stercie jakichś papierów- proszę- powiedziała podając mi jakąś kartkę. Widząc moją zdziwioną minę dodała wyjaśniając- to jest twój plan lekcji, pierwszą masz dzisiaj matematykę w sali nr 19 z panią Evą Stewart, chodź zaprowadzę cię.
Powiedziała i wstała od biurka opuszczając pomieszczenie nie sprawdzając czy idę za nią. Stałam chwilę w osłupieniu po czym ruszyłam za ową Panią sekretarką. Szłyśmy w milczeniu przez długi korytarz który był podobnie jak sekretariat koloru pomarańczowego tylko trochę innego odcieniu, przez głowę mi przeszło pytanie: "kto tak ubóstwia ten pomarańcz, że cała szkoła ma taki kolor?", mniejsza z tym. Pani sekretarka się obróciła w moją stronę
- Zapomniałam, dać ci twój numer szafki i klucz ale po to przyjdź na przerwie do sekretariatu to ci to dam.
- Dobrze przyjdę.
Zatrzymałyśmy się przed salą nr 19. Kobieta bez pukania weszła do klasy zostawiając drzwi otwarte i podeszła do nauczycielki siedzącej przy biurku.
- Zróbcie zadania 10,12,16,18 i 19 str 135 a ze zbioru zadanie 17... i 20 na 78.- powiedziała do klasy, po czym wstała od biurka i razem z panią sekretarką wyszły z klasy do mnie...
- Dzień dobry- przywitałam się z nauczycielką
- Dzień dobry- odpowiedziała i uśmiechnęła się...- Jaką miałaś ocenę w starej szkole z matematyki?- zadała mi pytanie, byłam trochę zdziwiona przez co odpowiedziałam z małym opóźnieniem 
- Czwórkę proszę pani- powiedziałam niepewnie.
- Dobrze a więc to jest twoja klasa, zaraz cię przedstawię. Jestem waszą wychowawczynią więc w razie problemu zgłoś się do mnie. Dobrze chodź bo lekcja leci.- powiedziała i weszła do klasy. Ja się jeszcze tylko obróciłam i posłałam kobiecie która mnie tutaj przyprowadziła wdzięczny uśmiech i weszłam do klasy.
-A więc- zwróciła się do klasy- to jest wasza nowa koleżanka- powiedziała pokazując na mnie, wszyscy uczniowie podnieśli wzrok i skupili go na mnie- przedstaw się i powiedz coś o sobie- popatrzyła się na mnie wyczekująco.
Bałam się, nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Nazywam się Alison Black...- i teraz na prawdę nie wiem co mam powiedzieć.
Zauważyła to dziewczyna siedząca w drugiej ławce.
- Skąd jesteś?- spytała z przyjacielskim uśmiechem. Byłam jej wtedy naprawdę za to wdzięczna.
- Przyjechałam z Australii- mówiłam patrząc na ową dziewczynę i odwzajemniając jej minę.
- Dobrze Alison, na przerwie się poznacie, a teraz proszę zajmij miejsce...- ucięła spoglądając na zajęte miejsca. Jedyne miejsce było wolne koło jakiegoś chłopaka na oko kilka lat starszego- Koło Louisa- dokończyła swoje zdanie w zamyśleniu.
Zajęłam wyznaczone miejsce koło chłopaka na końcu klasy koło okna.Nie wiedzieć czemu od razu wiedziałam, że go nie polubię. Usiadłam na skraju ławki wyciągając z plecaka książki, zeszyt i oczywiście piórnik.
Od dawna lubiłam matematykę może nie byłam jakaś wybitnie uzdolniona ale nie należałam do tych jedynkowych uczniów. Mimo moich problemów starłam się nie pokazywać mojemu otoczeniu, że sobie nie radzę. Zawsze byłam przygotowana i starałam się słuchać lekcji choć nie zawsze mi to wychodziło. 
- Co tam jest takiego ciekawego? - spytał...kto? a tak to... jak on miał?... a Louis. Tylko o co mu chodzi?
- Co masz na myśli?- spytałam się go szeptem, żeby nie przeszkadzać w lekcji.
Popatrzył się na mnie jak na idiotkę i powiedział również szeptem:
- Odkąd tu usiadłaś cały czas patrzysz się w okno, więc się pytam co tam jest takiego ciekawego?- wytłumaczył.
- A nie, nic... zamyśliłam się- powiedziałam odwracając się w jego stronę. Pierwszy raz spojrzałam w jego oczy były błękitno-szare. Szybko jednak odwróciłam wzrok bo on odwzajemnił mój gest.
Nic już nie powiedziałam i zajęłam się lekcją. Wyjątkowo lekcja mi się strasznie dłużyła i nudziła mnie. Kiedy usłyszałam szkolny dzwonek ucieszyłam się jak nigdy. Szybko spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy za innymi uczniami. Na szczęście wszyscy szliśmy do jednej klasy, sprawdziłam swój plan i zobaczyłam historię. Nie byłam zbyt zadowolona bo mam dzisiaj zły dzień i nie mam ochoty słuchać przez całą lekcję nauczyciela.
- Cześć, jestem Nicole Hart, możesz mówić mi Nick... jeśli chcesz oczywiście- dodała dziewczyna po chwili.
- Cześć...- powiedziałam niepewnie- Jestem Alison Black , ale to już wiesz... możesz mówić mi Ali... jeśli chcesz oczywiście-dodałam naśladując dziewczynę, kiedy się zorientowała że użyłam jej własnych słów zaśmiała się, również przyłączyłam się to tego śmiechu.
Po chwili dopiero przypomniało mi się, że miałam iść do sekretariatu po numer i klucz do szafki.
- Nick poszłabyś ze mną do sekretariatu po klucz do szafki?- spytałam niepewnie.
- Jasne odpowiedziała dziewczyna- nadal się śmiejąc poszłyśmy.
Opowiedziałam jej trochę o sobie, pomijając temat rodziców, ona jednak nie pozostał mi dłużna. Dowiedziałam się o niej kilku interesujących rzeczy.
Zanim się obejrzałam a byłyśmy już u celu i zabrałyśmy potrzebne rzeczy miałam numer szafki 122. Nikole pomogła mi ją odnaleźć i odłożyłam większość książek i poszłyśmy do klasy, bo właśnie zadzwonił dzwonek.

Kiedy wchodziliśmy stanęłam koło biurka nauczycielki i czekałam aż moi rówieśnicy zajmą miejsca w międzyczasie przedstawiłam się nauczycielce i powiedziałam że jestem nowa.
- Dobrze Alison, tak?- popatrzyła na mnie z wyczekiwaniem. Kiwnęłam tylko głowa a ona kontynuowała- Zajmij proszę miejsce koło...- w tym momencie spojrzałam na klasę i już wiedziałam- Tomlinsona.
Kiwnęłam głową i byłam pewna,że ten dzień nie będzie należał do najlepszych. Pod koniec dnia zastanawiałam się czy przypadkiem nauczyciele się na mnie nie uwzięli. Na każdej, KAŻDEJ lekcji siedziałam z Louise Tomlinsonem... Kilka razy nawet nauczyciele musieli przesadzać innych uczniów, tylko właściwie po co? co to zmienia, że muszę z nim siedzieć? Jeszcze nie wiem ale na pewno się dowiem.

piątek, 23 stycznia 2015

PROLOG

   Stojąc przed marmurowym grobem mam łzy w oczach, nikt nie myślał, że to wszystko się tak zakończy. Oni tylko pojechali po zakupy, ale niestety jakiś tir wjechał w bok ich samochodu. Przez łzy widzę nagrobek a na nim napis:
 Georgia & William Black 
R.I.P

Wzdrygnęłam się od zimnego powiewu wiatru, po czym poczułam delikatny dotyk na moich ramionach, był to mój brat, tylko on mi już został. Stał ze mną tak jeszcze chwilę pogrążony w modlitwie, kiedy  ponownie przeszedł mnie mocny dreszcz. Sebastian widząc to oddał mi swoją bluzę, mimo tego iż była już końcówka sierpnia ja miewałam dreszcze z powodu zimna, było to spowodowane przemęczeniem od bezsennych nocy, które towarzyszyły  mi od kiedy dowiedziałam się o śmierci rodziców. Byliśmy TUTAJ ostatni raz przed naszym wyjazdem do Londynu, mamy już kupione bilety i wylatujemy za 2 godziny. Chcemy zacząć wszystko od nowa a tutaj jest to niemożliwe, gdyż wszystko przypomina nam o osobach które straciliśmy, nie pożegnawszy się z nimi. Boję się tego, że nie będę umiała odnaleźć się w nowym miejscu i szkole. 
Nie wiem co będzie ale muszę myśleć pozytywnie. 



___________________________________________________________________

Witam wszystkich jest to pierwszy blog który pisze i na szczęście pomaga mi w tym przyjaciółka. ;)
Na tym blogu wszystkie historie są tylko i wyłącznie wytworem mojej wyobraźni. Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Proszę o wyrażanie swoich wszelkich opinii (pozytywnych jak  i negatywnych) w komentarzach. :)